poniedziałek, 26 września 2016

2016-09-25 Turniej we Wrocławiu

Minirelacja z lokalnego turnieju we Wrocławiu

Dziś trochę nietypowy raport, a właściwie krótki meldunek. Śledzący uważnie naszą stronę widzą, że gramy raczej lokalnie w zamkniętym gronie, które konsekwentnie staramy się poszerzać. Do Tomka o mnie dołączył Marcin, Miko, teraz Patryk, być może Kornel i Robert. Przewinęło się kilku młodszych graczy, którzy trochę pograli ale chyba jednak nie zarazili się flamesowym bakcylem na dobre. Ale jak na nasze warunki wydaje się że czterech regularnie grających graczy i drugie tyle perspektywicznych kadetów to całkiem niezły początek …

Wracając jednak do tematu głównego - jak dotąd z naszej grupy tylko ja wybrałem się na szersze wody – raz do Wrocławia na turniej lokalny (7 miejsce na 7 graczy) i do Poznania na I Mistrzostwa Polski (37 miejsce na 43 graczy, po jednym odniesionym zwycięstwie na pięć stoczonych walk). Oba wyjazdy, poza kiepskich wyników, były wyjątkowo owocne, ponieważ poza dobrą zabawą i przyjemnością ze stoczonych bitew bardzo wiele się nauczyłem – jednak nauka z książki, blogów, Internetu to jedno, a nauka w praktyce z doświadczonymi graczami to zupełnie inna sprawa.

Tak czy inaczej – od jakiegoś czasu chciałem znów wybrać się na taką imprezę do Wrocławia czy Poznania, ale zawsze coś stawało na drodze, a to praca, a to obowiązki rodzinne, a to brak samochodu, czy też zwykłe zmęczenie … Ale po ostatnim ciężkim tygodniu uznałem, że nic mi tak dobrze nie zrobi jak kolejna porcja nauki – na szybko więc zmontowałem rozpiskę na piechocie z 3 Dywizji Kanadyjskiej (podręcznik Market-Garden) i zgłosiłem swój akces na lokalny turniej we wrocławskim sklepie Bolter http://tournykeeper.com/#/tournament/details/167

Moja rozpiska składała się z dwóch dużych plutonów piechoty z transporterami Kangaroo, plutonie Shermanów z dwoma Firefly’ami, baterii sześciu dział sześciofuntowych, baterii czterech wyrzutni Land Mattress oraz czterema moździerzy 4.2”. Wszystkie plutony Veteran Confident. 


Napisałem, że rozpiska powstała szybko, ale choć konkretnie jej tworzenie faktycznie trwało pół godziny, to jednak jest ona owocem wcześniejszych przemyśleń, bo też i Kanadyjczykami gram chyba najczęściej.

Żeby nie przedłużać – tutaj jest szczegółowa rozpiska a teraz przejdę do krótkiego opisu rezultatów wypadu.


1 Bitwa
Misja: Hasty Attack
Przeciwnik: Paweł „Aspirant” Reszka (w poprzednim sezonie 101 miejsce w Lidze),
Jednostka: sowieckie ciężkie czołgi z Hero Gvardeyskiy Tyazhelyy Tankovy Polk (Guards)
szczegółowa rozpiska  (może trochę przybliżona bo odtworzona z pamięci)



Stroną atakującą byli Sowieci, którzy od początku parli powoli ale skutecznie prawym skrzydłem do przodu. IS-y ze swoim pancerzem 11 z przodu i 8 z boku czuły się bezkarne, w szczególności gdy straciłem oba Firefly (trochę pech, trochę zbyt ryzykowne zagranie wymuszone uprzednim błędem ale w sumie i tak Firefly’e zniszczyły jednego IS-a, drugiego uszkodziły oraz zniszczyły chyba dwa T-34) a ja mogłem tylko patrzeć jak się zbliżają do znacznika i kurczowo się go trzymać próbując sił jedynym PIATem.

W tej sytuacji uznałem że jedynym wyjściem jest kontratak na drugim skrzydle – i tam właśnie ruszył drugi pluton piechoty zapakowany w Kangurach. Po dwóch turach i uprzednim ostrzale artyleryjskim Sowiecka piechota została wyrzucona z rejonu znacznika, który obsiadłem swoją piechotą.

Na znaczniku w mojej strefie rozstawienia dwa IS-y drużyna po drużynie wykańczały moją piechotę oraz moździerze, których jedynym celem było blokowanie znacznika … Ponieważ kończył się czas – jako obrońca wygrałem jednak na znaczniku pozostał jedynie dowódca kompanii oraz niedobitki baterii moździerzy. Warto jednak zwrócić uwagę że znacznik w strefie przeciwnika był już obsadzony i istniała duża szansa rozniesienia jedynych broniących tego rejonu dział ppanc w kolejnej turze. Wynik bitwy bodajże 15:5 dla mnie.

2 Bitwa
Misja: Dust Up
Przeciwnik: Marcin „Marcins” Telego (w poprzednim sezonie 25 miejsce w Lidze)
Jednostka: sowiecka piechota z silnym wsparciem artylerii z Strelkovy Batalon (Red Army)



W kolejnej bitwie los znów zetknął mnie z Sowietami – tym razem piechota z masą dział oraz po plutonie czterech SU-122 i SU-85 dowodzona przez bardziej doświadczonego gracza - Marcina. Tym razem pojedynek toczył się na stole pustynnym. Od początku gra wyglądała mniej więcej tak, że okładaliśmy się ogniem artylerii czekając na rezerwy i ruch przeciwnika. Ponieważ jednak przeciwnik miał cięższe działa i dodatkowo samolot (który regularnie wlatywał ale w sumie to zniszczył jedynie Firefly’a oraz jedną wyrzutnię rakiet)  wydaje się, że trochę to było dla mnie niekorzystne ale z drugiej strony nie miałem pomysłu jak minąć dobrze obronę przeciwnika – 4 Shermany to jednak za mało do ataku.

Gra nabrała tempa gdy pojawiły się z rezerwy Sowieckie SU-122 – ich nieudany atak skontrowałem salwą rakiet i Shermanów i wszystkie spłonęły. Z kolei ja dość ryzykownie wystawiłem swoje działa sześciofuntowe licząc na zniszczenie dział 122mmm które powoli mnie wykańczały. Bezskutecznie. W ich stronę ruszyły SU-85 w lesie ale dwa z nich się zakopały, ale pozostałe wraz z piechotą i działami ostrzelały sześciofuntówki. Pozostały trzy działa a w ich kierunku sunęła cała masa piechoty. Moje sześciofuntówki zniszczyły oba sprawne SU-85, załogi pozostałych zostawiły pojazdy w lesie. Wprowadzony z rezerwy ostatni pluton piechoty oraz Kangury oraz moja artyleria ostrzelały zbliżającą się piechotę – całkiem skutecznie. Ale w kolejnych turach po mojej piechocie i działach zostały wspomnienia, a moździerze w panice zaczęły się wycofywać. Straty sowieckie były jednak spore i duża piechota musiała zdawać liderkę.

Po zniszczeniu czołgów sowieckich moje Shermany odzyskały trochę swobody i pognały próbować niszczyć piechotę licząc na nieudane morale przeciwnika.

Po przerzuceniu Shermanów na zagrożoną flankę na zajmowane przeze mnie miasteczko ruszyły dwa małe sowieckie plutony piechoty ale zostały zdziesiątkowane ogniem z wyrzutni rakiet i ich atak został odparty.

W końcówce graliśmy szybko koncentrując się na pojedynku piechoty wspartej samolotami i działami z moimi Shermanami – piechota jeszcze chyba dwa razy zdała morale plutonu, a potem ja straciłem kolejne czołgi i nie zdałem morale plutonu a potem i kompanii … bitwa została przegrana. Wynik bodajże 4:16.

3 Bitwa
Misja: Surrounded
Przeciwnik: Arkadiusz „Suzan” Tarkiewicz (w poprzednim sezonie 17 miejsce w Lidze)
Jednostka: niemieckie średnie czołgi z Panzerlehrdivision



Trzecią bitwę stoczyłem z sędzią i gospodarzem turnieju, chyba najbardziej doświadczonym graczem – Arkiem, który wystawił czołgi średnie z Panzerlehrdivision wsparte dwoma plutonami Pum, sporym plutonem piechoty w transporterach oraz dwiema małymi bateriami artylerii.

Misja Surrounded trochę nie sprzyjała rozstawieniu artylerii więc zadecydowałem że zagramy nocą – co jak sądzę uratowało mi grę – w przeciwnym razie wzięty w krzyżowy ogień błyskawicznie bym poległ.

Ale graliśmy w nocy co dawało mi pewne szanse – nawet nieźle się zaczęło bo udało mi się zniszczyć ze dwa czołgi, potem kolejny. Trochę mniej sprawiła mi się moja artyleria rakietowa – w jednej z salw niszcząc więcej moich drużyn niż przeciwnych (choć przeciwnik miał pod wzornikiem trzy razy więcej drużyn), co wykorzystał przeciwnik szarżując na znacznik na lewym brzegu rzeki. Prawie mu się udało ale po serii kontrataków został odrzucony.

Jednocześnie w kierunku drugiego znacznika ruszyły czołgi i Pumy – ale natknęły się na ogień 6 funtówek, które w pewnym momencie strzelały na dwa fronty podobnie jak Shermany – za cenę straconego Firefly udało mi się chyba zniszczyć jeszcze ze dwa czołgi i trzeba przyznać, że w tej fazie gry wyjątkowo sprzyjało mi szczęście, bo ja trafiałem wszystko a z kolei pociski odbijały się od moich Shermanów jakby to były Abramsy …

Ostatecznie udało mi się zniszczyć cały pluton grenadierów i na lewym brzegu rzeki pozostała tylko bateria dział i dwie Pumy, które z kolei zlikwidowały prawie wszystkie moje moździerze.
W tym momencie jeden znacznik miałem obroniony, a drugi był obsadzony przez w zasadzie nietknięty pluton piechoty. Rejon znacznika był pod ostrzałem ze trzech sześciofuntówek. W odwodzie pozostały jeszcze chyba trzy Shermany w tym Firefly. Naprzeciw miałem jednak 4 Pumy i chyba z 6 Pz IV …

Pomimo pewnej przewagi sytuacyjnej gra była otwarta ale że zostaliśmy już sami z właścicielem sklepu i wypadało kończyć, by nie nadużywać cierpliwości w niedzielne popołudnie. Arek uznał że wygrałem choć proponowałem rzut kością – sytuacja faktycznie była lekko na moją korzyść choć należy zaznaczyć że jedna udana szarża czołgów stojących naprzeciw drugiego znacznika zmieniłaby całkowicie sytuację … A było to całkiem prawdopodobne …

Warto też zwrócić uwagę, że korzystając z okazji i uprzejmości Arka, wyjaśniłem trochę swoich wątpliwości w kwestiach przepisów Flamesa. Trochę to czasu zabrało i w dużej mierze z mojej winy nie mogliśmy dograć meczu do końca. Co prawda zaczynaliśmy grę z założeniem że czasu mamy dużo ale płynął on w tak przyjemnej atmosferze, że nagle zrobiło się późno …

Podsumowując bitwę – wygrałem, wynik Arek wyliczył i wpisał, ale w sumie to nie zapytałem –przeciwnik stracił pluton piechoty za 300 pkt oraz czołg 2iC za jakieś 100 pkt i trochę czołgów ale chyba nigdzie nie było to więcej niż pół plutonu, ja z kolei nie straciłem więcej niż pół żadnego z plutonów … czyli wynik pewnie około 16:4.

Podsumowanie

Ostatecznie oznacza to około 35 pkt … Nie wiem które to miejsce, bo wynik jeszcze nie został opublikowany na tournykeeperze, ale nie m to kompletnie znaczenia. Chyba powinienem być w górnej połowie tabeli a oznacza to podium ;-)

Przede wszystkim jednak świetnie się bawiłem rozgrywając trzy emocjonujące i wyrównane pojedynki, sporo się nauczyłem i wróciłem zadowolony ze spędzonego czasu. Myślę że ani grą, ani znajomością zasad już wielkiego wstydu nie przyniosłem naszemu głogowskiemu „ośrodkowi” więc sprawdziłem się też w kategorii patriotyzmu lokalnego … Liczę na to że następnym razem uda mi się zachęcić kolegów z Głogowa i pojawimy się większą ekipą …





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz