Minirelacja z lokalnego turnieju we Wrocławiu
Dziś trochę nietypowy raport, a właściwie krótki meldunek.
Śledzący uważnie naszą stronę widzą, że gramy raczej lokalnie w zamkniętym
gronie, które konsekwentnie staramy się poszerzać. Do Tomka o mnie dołączył
Marcin, Miko, teraz Patryk, być może Kornel i Robert. Przewinęło się kilku
młodszych graczy, którzy trochę pograli ale chyba jednak nie zarazili się flamesowym
bakcylem na dobre. Ale jak na nasze warunki wydaje się że czterech regularnie
grających graczy i drugie tyle perspektywicznych kadetów to całkiem niezły
początek …
Wracając jednak do tematu głównego - jak dotąd z naszej
grupy tylko ja wybrałem się na szersze wody – raz do Wrocławia na turniej
lokalny (7 miejsce na 7 graczy) i do Poznania na I Mistrzostwa Polski (37
miejsce na 43 graczy, po jednym odniesionym zwycięstwie na pięć stoczonych
walk). Oba wyjazdy, poza kiepskich wyników, były wyjątkowo owocne, ponieważ poza
dobrą zabawą i przyjemnością ze stoczonych bitew bardzo wiele się nauczyłem –
jednak nauka z książki, blogów, Internetu to jedno, a nauka w praktyce z
doświadczonymi graczami to zupełnie inna sprawa.
Tak czy inaczej – od jakiegoś czasu chciałem znów wybrać się
na taką imprezę do Wrocławia czy Poznania, ale zawsze coś stawało na drodze, a
to praca, a to obowiązki rodzinne, a to brak samochodu, czy też zwykłe
zmęczenie … Ale po ostatnim ciężkim tygodniu uznałem, że nic mi tak dobrze nie
zrobi jak kolejna porcja nauki – na szybko więc zmontowałem rozpiskę na piechocie
z 3 Dywizji Kanadyjskiej (podręcznik Market-Garden) i zgłosiłem swój akces na lokalny
turniej we wrocławskim sklepie Bolter http://tournykeeper.com/#/tournament/details/167
Moja rozpiska składała się z dwóch dużych plutonów piechoty
z transporterami Kangaroo, plutonie Shermanów z dwoma Firefly’ami, baterii sześciu
dział sześciofuntowych, baterii czterech wyrzutni Land Mattress oraz czterema
moździerzy 4.2”. Wszystkie plutony Veteran Confident.
Napisałem, że rozpiska
powstała szybko, ale choć konkretnie jej tworzenie faktycznie trwało pół
godziny, to jednak jest ona owocem wcześniejszych przemyśleń, bo też i Kanadyjczykami
gram chyba najczęściej.
Żeby nie przedłużać – tutaj jest szczegółowa rozpiska a
teraz przejdę do krótkiego opisu rezultatów wypadu.
1 Bitwa
Misja: Hasty Attack
Przeciwnik: Paweł „Aspirant” Reszka (w poprzednim sezonie
101 miejsce w Lidze),
Jednostka: sowieckie ciężkie czołgi z Hero Gvardeyskiy
Tyazhelyy Tankovy Polk (Guards)
szczegółowa rozpiska (może trochę przybliżona bo odtworzona z pamięci)
Stroną atakującą byli Sowieci, którzy od początku parli
powoli ale skutecznie prawym skrzydłem do przodu. IS-y ze swoim pancerzem 11 z
przodu i 8 z boku czuły się bezkarne, w szczególności gdy straciłem oba Firefly
(trochę pech, trochę zbyt ryzykowne zagranie wymuszone uprzednim błędem ale w
sumie i tak Firefly’e zniszczyły jednego IS-a, drugiego uszkodziły oraz
zniszczyły chyba dwa T-34) a ja mogłem tylko patrzeć jak się zbliżają do
znacznika i kurczowo się go trzymać próbując sił jedynym PIATem.
W tej sytuacji uznałem że jedynym wyjściem jest kontratak na
drugim skrzydle – i tam właśnie ruszył drugi pluton piechoty zapakowany w
Kangurach. Po dwóch turach i uprzednim ostrzale artyleryjskim Sowiecka piechota
została wyrzucona z rejonu znacznika, który obsiadłem swoją piechotą.
Na znaczniku w mojej strefie rozstawienia dwa IS-y drużyna po
drużynie wykańczały moją piechotę oraz moździerze, których jedynym celem było
blokowanie znacznika … Ponieważ kończył się czas – jako obrońca wygrałem jednak
na znaczniku pozostał jedynie dowódca kompanii oraz niedobitki baterii
moździerzy. Warto jednak zwrócić uwagę że znacznik w strefie przeciwnika był już
obsadzony i istniała duża szansa rozniesienia jedynych broniących tego rejonu
dział ppanc w kolejnej turze. Wynik bitwy bodajże 15:5 dla mnie.
2 Bitwa
Misja: Dust Up
Przeciwnik: Marcin „Marcins” Telego (w poprzednim sezonie 25
miejsce w Lidze)
Jednostka: sowiecka piechota z silnym wsparciem artylerii z Strelkovy
Batalon (Red Army)
W kolejnej bitwie los znów zetknął mnie z Sowietami – tym razem
piechota z masą dział oraz po plutonie czterech SU-122 i SU-85 dowodzona przez
bardziej doświadczonego gracza - Marcina. Tym razem pojedynek toczył się na
stole pustynnym. Od początku gra wyglądała mniej więcej tak, że okładaliśmy się
ogniem artylerii czekając na rezerwy i ruch przeciwnika. Ponieważ jednak
przeciwnik miał cięższe działa i dodatkowo samolot (który regularnie wlatywał ale
w sumie to zniszczył jedynie Firefly’a oraz jedną wyrzutnię rakiet) wydaje się, że trochę to było dla mnie
niekorzystne ale z drugiej strony nie miałem pomysłu jak minąć dobrze obronę
przeciwnika – 4 Shermany to jednak za mało do ataku.
Gra nabrała tempa gdy pojawiły się z rezerwy Sowieckie
SU-122 – ich nieudany atak skontrowałem salwą rakiet i Shermanów i wszystkie spłonęły.
Z kolei ja dość ryzykownie wystawiłem swoje działa sześciofuntowe licząc na
zniszczenie dział 122mmm które powoli mnie wykańczały. Bezskutecznie. W ich
stronę ruszyły SU-85 w lesie ale dwa z nich się zakopały, ale pozostałe wraz z
piechotą i działami ostrzelały sześciofuntówki. Pozostały trzy działa a w ich
kierunku sunęła cała masa piechoty. Moje sześciofuntówki zniszczyły oba sprawne
SU-85, załogi pozostałych zostawiły pojazdy w lesie. Wprowadzony z rezerwy
ostatni pluton piechoty oraz Kangury oraz moja artyleria ostrzelały zbliżającą się
piechotę – całkiem skutecznie. Ale w kolejnych turach po mojej piechocie i
działach zostały wspomnienia, a moździerze w panice zaczęły się wycofywać.
Straty sowieckie były jednak spore i duża piechota musiała zdawać liderkę.
Po zniszczeniu czołgów sowieckich moje Shermany odzyskały
trochę swobody i pognały próbować niszczyć piechotę licząc na nieudane morale
przeciwnika.
Po przerzuceniu Shermanów na zagrożoną flankę na zajmowane przeze mnie
miasteczko ruszyły dwa małe sowieckie plutony piechoty ale zostały
zdziesiątkowane ogniem z wyrzutni rakiet i ich atak został odparty.
W końcówce graliśmy szybko koncentrując się na pojedynku
piechoty wspartej samolotami i działami z moimi Shermanami – piechota jeszcze
chyba dwa razy zdała morale plutonu, a potem ja straciłem kolejne czołgi i nie
zdałem morale plutonu a potem i kompanii … bitwa została przegrana. Wynik
bodajże 4:16.
3 Bitwa
Misja: Surrounded
Przeciwnik: Arkadiusz „Suzan” Tarkiewicz (w poprzednim
sezonie 17 miejsce w Lidze)
Jednostka: niemieckie średnie czołgi z Panzerlehrdivision
Trzecią bitwę stoczyłem z sędzią i gospodarzem turnieju,
chyba najbardziej doświadczonym graczem – Arkiem, który wystawił czołgi średnie
z Panzerlehrdivision wsparte dwoma plutonami Pum, sporym plutonem piechoty w
transporterach oraz dwiema małymi bateriami artylerii.
Misja Surrounded trochę nie sprzyjała rozstawieniu artylerii
więc zadecydowałem że zagramy nocą – co jak sądzę uratowało mi grę – w przeciwnym
razie wzięty w krzyżowy ogień błyskawicznie bym poległ.
Ale graliśmy w nocy co dawało mi pewne szanse – nawet nieźle
się zaczęło bo udało mi się zniszczyć ze dwa czołgi, potem kolejny. Trochę
mniej sprawiła mi się moja artyleria rakietowa – w jednej z salw niszcząc więcej
moich drużyn niż przeciwnych (choć przeciwnik miał pod wzornikiem trzy razy
więcej drużyn), co wykorzystał przeciwnik szarżując na znacznik na lewym brzegu
rzeki. Prawie mu się udało ale po serii kontrataków został odrzucony.
Jednocześnie w kierunku drugiego znacznika ruszyły czołgi i
Pumy – ale natknęły się na ogień 6 funtówek, które w pewnym momencie strzelały
na dwa fronty podobnie jak Shermany – za cenę straconego Firefly udało mi się
chyba zniszczyć jeszcze ze dwa czołgi i trzeba przyznać, że w tej fazie gry wyjątkowo
sprzyjało mi szczęście, bo ja trafiałem wszystko a z kolei pociski odbijały się
od moich Shermanów jakby to były Abramsy …
Ostatecznie udało mi się zniszczyć cały pluton grenadierów i
na lewym brzegu rzeki pozostała tylko bateria dział i dwie Pumy, które z kolei
zlikwidowały prawie wszystkie moje moździerze.
W tym momencie jeden znacznik miałem obroniony, a drugi był obsadzony
przez w zasadzie nietknięty pluton piechoty. Rejon znacznika był pod ostrzałem
ze trzech sześciofuntówek. W odwodzie pozostały jeszcze chyba trzy Shermany w
tym Firefly. Naprzeciw miałem jednak 4 Pumy i chyba z 6 Pz IV …
Pomimo pewnej przewagi sytuacyjnej gra była otwarta ale że zostaliśmy
już sami z właścicielem sklepu i wypadało kończyć, by nie nadużywać
cierpliwości w niedzielne popołudnie. Arek uznał że wygrałem choć proponowałem
rzut kością – sytuacja faktycznie była lekko na moją korzyść choć należy
zaznaczyć że jedna udana szarża czołgów stojących naprzeciw drugiego znacznika
zmieniłaby całkowicie sytuację … A było to całkiem prawdopodobne …
Warto też zwrócić uwagę, że korzystając z okazji i
uprzejmości Arka, wyjaśniłem trochę swoich wątpliwości w kwestiach przepisów
Flamesa. Trochę to czasu zabrało i w dużej mierze z mojej winy nie mogliśmy
dograć meczu do końca. Co prawda zaczynaliśmy grę z założeniem że czasu mamy
dużo ale płynął on w tak przyjemnej atmosferze, że nagle zrobiło się późno …
Podsumowując bitwę – wygrałem, wynik Arek wyliczył i wpisał,
ale w sumie to nie zapytałem –przeciwnik stracił pluton piechoty za 300 pkt
oraz czołg 2iC za jakieś 100 pkt i trochę czołgów ale chyba nigdzie nie było to
więcej niż pół plutonu, ja z kolei nie straciłem więcej niż pół żadnego z
plutonów … czyli wynik pewnie około 16:4.
Podsumowanie
Ostatecznie oznacza to około 35 pkt … Nie wiem które to
miejsce, bo wynik jeszcze nie został opublikowany na tournykeeperze, ale nie m
to kompletnie znaczenia. Chyba powinienem być w górnej połowie tabeli a oznacza
to podium ;-)
Przede wszystkim jednak świetnie się bawiłem rozgrywając trzy
emocjonujące i wyrównane pojedynki, sporo się nauczyłem i wróciłem zadowolony
ze spędzonego czasu. Myślę że ani grą, ani znajomością zasad już wielkiego
wstydu nie przyniosłem naszemu głogowskiemu „ośrodkowi” więc sprawdziłem się
też w kategorii patriotyzmu lokalnego … Liczę na to że następnym razem uda mi
się zachęcić kolegów z Głogowa i pojawimy się większą ekipą …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz