poniedziałek, 14 listopada 2016

2016-11-11 I Głogowski Turniej Flames of War - relacja zwycięzcy czyli Roberta

Relacja z I Turnieju Flames of War w Głogowie

autorstwo: Robert the Winner





Pierwsze bitwa:



Pomyliliśmy z Kornelem godziny rozpoczęcia turnieju. Jesteśmy obaj mocno spóźnieni, więc gramy ze sobą; inni już zaczęli swoje mecze. Misja "withdraw". Mam bronić trzech znaczników przed stadem kołowych pum z działami ROF2, AT9 FP4+ wspartych pojazdami półgąsienicowymi z piechotą przeciwpancerną. W dodatku te pumy mają "scouta".

Na domiar złego od trzeciej tury moje wojska zacznę się wycofywać. Jest ciężko, liczyłem na to, że z Kornelem nie będę sparowany, a co najmniej nie w pierwszej rundzie.

Wybieram noc, żeby dać sobie choć trochę czasu, pomimo tego, że osłabi to moją artylerię. Rozstawiam jeden znacznik na otwartym terenie koło lasu. Kornel dwa kolejne w mieście. Obsadzam miasto piechotą, a do lasu posyłam wszystkie działa. Auta chowają się w mieście. Achillesy w zasadzce.

Kornel zwleka ze szturmem ze względu na noc. Kiedy mija rusza ostro do miasta. Widzę szansę na ładny placek z artylerii, rzucam "range in" :1,1,1,1 i to tyle na temat artylerii. W mieście piechota się broni, achillesy nie mają jak wyjść z zasadzki poblokowane przez pumy. Jakoś dotrwałem do szóstej rundy i zaczynam ściągać znaczniki widząc cień szansy na obronę.

W tym momencie okazuje się, że Kornel zapomniał reguł misji i ja będę szybciej zdejmował znaczniki niż on dojeżdżał do nich swoimi pumami. Dogrywamy grę do końca.

Wygrywam przy minimalnych stratach z obu stron. Pomimo tego, że zaczęliśmy z opóźnieniem, kończymy 40 minut przed czasem i decydujemy by rozegrać grę raz jeszcze. Tym razem Kornel natychmiast wjeżdża wszystkim na znacznik koło lasu. Działa 25pdr padają, achillesy próbują wejść z zasadzki ale zwiad im to skutecznie utrudnia. Nie mam czym bronić znacznika. Zostawiamy wynik pierwszej, oficjalnej potyczki i mamy świadomość, że wygrałem ją tylko dzięki szczęściu i błędom Kornela.

Druga bitwa:



Z deszczu pod rynnę. Tym razem trafiam na murowanego faworyta turnieju: Tomka z jego rozpiską na samurajach. Gramy FairFight na ćwiartki. Tomek korzysta ze swojej zasady i życzy sobie gry nocą.

Znacznik rozstawia maksymalnie blisko swojej strefy rozstawiania, więc ma do niego dwie tury na piechotę. Decyduję rozstawić jeden pluton piechoty na samym froncie i oba plutony dział. Tomek wystawia trzy oddziały piechoty i czołgi.

Zaczyna i gna tym wszystkim "at the double" nie zważając na rzekę mosty i inne przeszkody. W drugiej turze arta pinuje Tomkowi jeden pluton, a on szarżueje piechotą na jedyny pluton mojej piechoty broniący się w mieście – pierwszy budynek stracony.

W trzeciej turze szczęśliwie kończę noc. Dzień świta – jest nadzieja. Rezerwy nie wchodzą. Tomek podciąga resztę piechoty i szarżuje na pozostałych obrońców znacznika. Ogień osłonowy wsparty ostrzałem z pobliskich dział pozwala dwukrotnie odeprzeć szarżę.

Czwarta tura. Japończycy otaczają obrońców znacznika praktycznie z trzech stron z przytłaczającą przewagą liczebną. Pobliska bateria dział ma już tylko połowę armat, reszta zniszczona, a japońce szykują się do szturmu.

Rezerwy? Na dwóch kościach pojawia się jedna piątka. Z maksymalną prędkością wjeżdża pluton trzech staghound'ów i nie wdając się w walkę z wrogiem gna "at the double" by zająć oba znaczniki na terenie wroga. Tomek nie jest w stanie wycofać swoich wojsk tak by skontestować oba znaczniki.

Podejmuje próbę wybicia trzech plutonów ale bronią się dzielnie i wszystkie przeżywają, choć ze stratami. Tak oto angielskim zwyczajem udało się wciągnąć przeciwnika w pułapkę. Japończycy tak zapamiętali się w ataku na słabnącego przeciwnika, że zostawili nieosłonięte tyły, co zostało skwapliwie wykorzystane. Szczęście nadal sprzyja.

Trzecia bitwa:



Finał. Gram przeciwko czołgom PZ IV i Stugom Marcina. Jego kompania ma zasadę, że zawsze atakuje, więc trzeci raz będę się bronił i to trzeci raz przeciwko Osi. Misja "breakthrough".

Rozstawiam piechotę z improwizowanymi bombami AT3 w centrum w budynkach, artylerię na wzgórzach w narożnikach mapy oraz achillesy w lasku na bardziej odsłoniętej flance. Najbardziej obawiam się, że Marcin przesunie wszystko co może do rezerw, poczeka i wjedzie z tyłu na znaczniki. Zostawiam dzień by przyspieszyć grę.

Marcin rozstawia na planszy wszystko za wyjątkiem jednego odziału PZ IV. Następnie decyduje się na frontalny atak na środek oraz flankę z przyczajonymi niszczycielami. Na efekty nie trzeba długo czekać. Oddział PZ IV z dowódcą wpada na środku w krzyżowy ogień baterii 25pdr i achillesów zakończony ostrzałem z piata piechoty i staghound'ów, które weszły z rezerw. Wszyscy atakujący giną, obrońcy bez start.

Na flance działa strzelają się ze stugami. Ginie jeden Stug i dwa działa 25pdr. Ale teraz już achillesy oraz bateria dział z drugiego końca mogą się włączyć do tej potyczki. W dwóch turach pada wszystko za wyjątkiem zastępcy dowódcy. Oddział Pz IV, który właśnie wszedł z rezerw nie jest już w stanie zmienić losów bitwy, tym bardziej, że Anglicy pomni na poprzednią bitwę wycofali swoje auta w pobliże znaczników.

W wyniku poniesionych strat załamuje się morale niemieckiej kompani, a Anglicy świętują trzecie zwycięstwo obrońców.


A oto zwycięzca i Autor powyższej relacji - Robert



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz