poniedziałek, 15 czerwca 2015

Mistrzostwa Polski Flames of War 2015

Po wycieczce do Wrocławia nieco ponad miesiąc temu związanej z lokalnym turniejem zasmakowałem w tej formie zabawy żołnierzykami - większa różnorodność armii i przeciwników , bardziej doświadczonych i wymagających, a z drugiej strony chętnie dzielących się wiedzą i doświadczeniami - tak przynajmniej było we Wrocławiu - jeszcze raz wielkie dzięki za pierwszą lekcję turniejową dla Zielarza i Suzana. Krótko mówiąc taki turniej to wielka frajda i jeszcze większa nauka.

Obiecałem więc sobie już wtedy, że wybieram się na następny turniej w okresie Late, który odbędzie się w miarę bliższej okolicy - czyli Poznaniu bądź Wrocławiu. No i niedługo później dowiedziałem się że właśnie w Poznaniu w dniach 13-14 ma się odbyć dwudniowy turniej Master - miałem trochę wątpliwości czy ze swoim doświadczeniem i modelami mogę się na takowy markowy turniej wybrać ale chęć miałem ogromną, a koledzy z forum wargamera zapewniali mnie, że nie ma powodów do obaw - że zabawa jest przednia, a atmosfera świetna ... nie zdradzę chyba żadnej tajemnicy i nie zepsuję dalszej lektury potwierdzając, że mieli rację.


I w ten oto sposób zapisałem się, wpłaciłem wpisowe i zacząłem pocić się nad stworzeniem rozpiski idealnej ;-) ... O procesie twórczym, który trwał ze trzy tygodnie nie będę teraz opowiadał, bo to temat, trudny, bolesny ale przede wszystkim długi jak kampania wyborcza 2015... Dość powiedzieć, że w różnych wersjach stworzyłem pewnie ze trzydzieści rozpisek.

Moja Kompania 


W tym miejscu podziękuję Zielarzowi za zwrócenie mi uwagi na kanadyjskie briefingi z Overlorda (cóż, mówiłem żem amator i potrzeba mi było kogoś mądrego żeby pokazać, gdzie szukać) oraz Tomkowi za cierpliwe wysłuchiwanie moich pomysłów, planów, utyskiwań itd. Ale koniec końców powstała kompania pancerna z 4 Kanadyjskiej Dywizji Pancernej w składzie opisanym w niniejszym pliku PDF. W skrócie to spam Shermanów + 4 Sextony oraz dwa plutony zwiadu - całość Confident Trained. Z racji posiadanej Breaching Group jest to kompania Always Attack.

W tym momencie pojawił się problem wizualny - otóż jednak na takim turnieju wypadałoby mieć te modele w miarę pomalowane - a tu jak dotąd odwagi mi starczało na spodkładowanie i pojechanie kolorem podstawowym. Co prawda nieźle to oddawało finezyjny kamuflaż czołgów brytyjskich ale wypadałoby trochę popracować nad szczegółami - te ludki wystające z włazów, gąsienice, dodatki itd. A że oczy (choć po naprawie) już nie te ale przede wszystkim czasu i odwagi brak, to jakoś wciąż te Shermany świeciły golizną ... No ale z taką motywacją udało mi się znaleźć brakujące i tę odwagę i ten czas i zacząłem wieczorami je wykańczać ...

Trochę sam, ale też z dużą pomocą ukochanej trzynastoletniej córeczki, która wręcz pałała żądzą malowania detali - na marginesie - młoda ma cierpliwość do malowania takich rzeczy jak oczy, wąsy brwi, kieszeni, guziki itp. na figurkach. Przypomnę, że mówimy o figurkach w skali 15mm! Gdyby to nie było mi całkiem przydatne to chyba należałoby mi dziecko z tego leczyć ;-) Efekt naszej wspólnej pracy jest całkiem przyzwoity i kompania gotowa do turnieju prezentowała się jak niżej:

Kompania w pełnej krasie - z medalem za uczestnictwo:


Zacznijmy prezentację od drobiazgu - pluton Universal Carrier'ów


Drugi pluton zwiadu - Staghoundy i Daimler MkI


Breaching Group czyli Sherman V oraz 3 Sherman Crab - trały minowe wykonane zostały własnoręcznie nieco na chybcika - mam już pomysł jak je poprawić żeby wyglądały bardziej realistycznie ...


Pierwszy pluton Shermanów z Firefly'em - podobnie wyglądały pluton 2 i 3 (nieco mniejszy 2+1)


Artyleria - bateria Sextonów, dowództwo, sztab i obserwator ...


... oraz czołg obserwacyjny i transport


Jeszcze łatacz dziur - czołgi przeciwlotnicze Crusader A/A

I na sam koniec dwa czołgi dowódcy kompanii i jego zastępcy oraz pojazd ARV (no pojechałem, wiem - to zwykły Sherman ze zdjętą wieżą - ale już naprawdę nie miałem sił na zmodelowanie czegokolwiek).

Turniej

Pomijając nieistotne kwestie dojazdu 13-go, polskimi drogami pełnymi radarów i mistrzów kierownicy spod znaku TIR, w dzikiej mgle na dodatek, przejdźmy do meritum, czyli do kolejnych pojedynków, które rozegrałem.

Bitwa 1 - 506 Paznerabtailung - Maciej "skubi" Skrobiranda (30 miejsce w rankingu Ligi FoW 2014/2015) - Hold the line

Rozpiska przeciwnika

Tworząc swoją rozpiskę obawiałem się jednego - co będzie, gdy trafię na przeciwnika z Tygrysami Królewskimi. Czegoś takiego to nawet Firefly z przodu nie ugryzie a i z tyłu niełatwo. Uznałem jednak, że to nie jest optymalna rozpiska, bo wydaje się być wrażliwa na porządniejszą piechotę, choćby taką jak niemiecka z panzerfaustami czy amerykańska z bazookami.

Ale akurat ja nie miałem wiele do przeciwstawienia. A trafiłem na 3 Konigstiger'y i jednego Jagdtiger'a. Co prawda stół, w stylu miejskim, nieco mi sprzyjał ale uznałem że będzie ciężko. Abstrahując od swoich licznych błędów, w których regularnie wystawiałem się na strzał czy to z 88-ek, czy tygrysów, muszę też trochę winy zwalić na pecha, bo jak nazwać fakt że jeden z Królewskich Tygrysów choć Reluctant trzykrotnie "podniósł się" z Bail'a i tylko raz mu się nie udało. Prawdopodobieństwo naprawy takiego czołgu to 33% - raz - ok, dwa razy - to już dużo, ale trzy razy to przesada ... Z drugiej strony należy przyznać, że i jeden mój Firefly miał niezłego farta przeżywając chyba ze trzy ostrzały z Tygrysaa z bezpośredniej bliskości.

Na sam koniec popełniłem sam błąd - sądząc że błąd popełnił go przeciwnik - otóż miałem pojazd naprawczy Sherman ARV w 4" od znacznika celu gdy przeciwnik usunął stamtąd swój jedyny w okolicy czołg ... Ja tu się już cieszę a się okazuje że ARV jako indep znacznika kontrolować nie może ... buuuu .... Ale prawdę mówiąc gdybym tak wygrał byłoby to niesprawiedliwe ...

Koniec końców wynik bitwy to 16:4 dla przeciwnika (zniszczenia 56% vs 19%).

Bitwa 2 - 512. SCHWERE PANZERJÄGERKOMPANIE - Dawid "Brecha" Bresinski (36 miejsce w rankingu Ligi FoW 2014/2015) - Counterattack

Rozpiska przeciwnika

Jak widać moje obawy po raz drugi się spełniły - po drugiej stronie znowu wielkie koty - tym razem cztery Jagdtiger'y. No chyba jednak coś z tym 13-tym jest na rzeczy, bo ile się nie mylę w 42 rozpiskach na turnieju dużych kotów było ...trzy. A ja trafiłem na dwie z nich ...

Dodatkowo na stole, na którym przyszło nam zagrać, teren mi wyjątkowo nie sprzyjał - duże pola ostrzału, a przez środek płynąca rzeka. Ale znów to moje błędy zadecydowały o przegranej, a właściwie masakrze ...

Najpierw pojechałem całą bandą w jedną stronę, wyszły tam z zasadzki działa 88mm i rozniosły w pył cały pluton Shermanów. To zmieniłem plan i pognałem całą bandą w drugą stronę - i tak jeżdżąc wzdłuż rzeki tam i z powrotem straciłem dwie tury pluton Shermanów i pluton zwiadu. Trochę się pomiotałem po stole a chyba w czwartej turze postawiłem zasłonę dymną i pod jej osłoną zacząłem wszystkim co pozostało przeprawiać się przez rzekę - i to było dobrym pomysłem bo udało mi się uszkodzić jednego tygrysa (wcześniej jeden zginął od fartownego ostrzału artyleryjskiego) i trochę przycisnąłem przeciwnika - wtedy jednak zabrakło tych kilku czołgów straconych bez sensu na początku gry...

Efekt: 18:2 dla przeciwnika (zniszczenia odpowiednio 79% i 17%)

Bitwa 3 - Soviet Inzhernerno-Saperniy - Paweł "Aspirant" Reszka (60 miejsce w rankingu Ligi FoW 2014/2015) - Breakthrough 

Rozpiska przeciwnika

Jak nie duże koty, to dużo piechoty ... czyli ruski spam. Tym razem zagrało mi się koncertowo. Na dalekim zasięgu Semi-Indirect Shermanów oraz efekt skali zadziałały zgodnie ze statystyką i moimi oczekiwaniami - dość szybko zdjąłem zagrażające moim czołgom SU-100 i działa przeciwpancerne, a potem zacząłem systematycznie wybijać piechotę ... jednak 14 Shermanów i 4 Sextony to masa strzałów ...

Wejście pięciu T-34 niczego zmienić nie mogło, trochę zamieszania sprawiły mi zlekceważone Katiusze, które dość niespodziewanie posiekały mi pluton zwiadu i chyba jednego Sextona, ale po przełamaniu obrony (kolejne salwy i szarża i chyba w końcu pluton uciekł - dość dla mnie szczęśliwie) piechoty droga do znaczników celu była otwarta a dodatkowo z rezerwy weszły na tyłach przeciwnika Shermany zajmując znacznik ...

I w ten oto sposób odniosłem swoje pierwsze turniejowe zwycięstwo - w dodatku bardzo przekonywujące - wynik to: 17:3 dla mnie (straty 54% - 11%).

Bitwa 4 - Legkiy Samokhodno-Artillyeriyskiy Polk - Stanisław "LajoN" Urbaniak (20 miejsce w rankingu Ligi FoW 2014/2015) - Dust Up

Rozpiska przeciwnika

Wiedząc w sobotę wieczorem z kim będę miał do czynienia w miarę odrobiłem lekcje - przeanalizowałem rozpiskę przeciwnika, nawet udało mi się znaleźć na zdjęciach umieszczanych przez organizatora turnieju na Facebooku zdjęciach, stół na którym przyszło nam rozgrywać bitwę. I na tym zdjęciu jedna rzecz mnie zaniepokoiła - w narożniku stołu znajdował się tam kącik idealny wręcz dla artylerii - kompletnie zasłonięty z całego pola bitwy - bez AOP nie do namierzenia dla artylerii, dla pozostałych oddziałów również praktycznie niedostępna. W dodatku pole bitwy blokowała bateria dział 85mm warta 80 pkt a śmiertelnie niebezpieczna dla czołgów.

Ostrzeliwany przez artylerię, dałem się przestraszyć i zacząłem się wycofywać. Przeciwnikowi dość szybko wyszły rezerwy - 12 dział SU-122 i zaczęła się mała rzeźnia - po obu stronach, choć niestety bardziej po mojej, głównie w związku z nieuważnym rozstawianiem modeli - i to pomimo tego, że przeciwnik kilkukrotnie przypomniał mi że miał namierzone przez artylerię moje pozycje - dzięki Lajon. W końcu wyszły moje rezerwy i to całkiem skutecznie - niszcząc czołg dowodzenia T34 bez możliwości przesadzenia go do innego czołgu - co oznaczało unieruchomienie całego wartego 450 pkt plutonu. Resztki moich Shermanów poniszczyły kilka SU-122 wywołując 2 testy morale (przeciwnik z rozpędu rzucił jeszcze niepotrzebny  trzeci test) - ale zgodnie z moim dzisiejszym pechem zdał wszystkie trzy.

W tym miejscu dygresja co do pecha - mój przeciwnik obiecał podpisać oświadczenie, że pecha w kościach miałem kosmicznego - jak można z 4 trafień na 4+ z przerzutami nie trafić żadnego? o ile się nie mylę to 4 promile ... Aż takich szałowych rzutów dużo nie było ale jedynek i dwójek dawno tylu nie wyrzuciłem...

Ale wracając do samej bitwy - niespodziewanie przegrałem ... bo zapomniałem że to takie ładne wymodelowane coś w mojej strefie rozstawienia, 4" od którego jest jeden T-34 przeciwnika, za to nie ma żadnego mojego pojazdu, to znacznik celu a nie kawałek terenu ... Szkoda, bo zaczynałem wierzyć że pomimo mojego pecha można powalczyć - pluton T-34 wart 450 pkt stał unieruchomiony tyłem do jednego całego jeszcze plutonu Shermanów, z 12 SU-122 zeszła blisko połowa ... Pewnie i tak bym przegrał ale może nie aż tak wysoko i może jednak kości by się odwróciły ... Ale prawdę mówiąc przy tej ilości szczegółów większych i mniejszych, na które zwracał mi uwagę przeciwnik gdybym przypadkiem wygrał to byłoby mi wstyd.

Ale jednak skończyło się tak jak się skończyło czyli wynikiem: 15:5 dla Lajon (straty: 30% do 20% - tak niskie straty pomimo masy spalonych pojazdów wynikają chyba z faktu, że w zasadzie wszystkie plutony poniosły straty, ale niewiele zostało zniszczonych).

Bitwa 5 - 82nd Parachute Rifle - Krzysztof "ink" Kuczerawy (42 miejsce w rankingu Ligi FoW 2014/2015) - Fighting Withdrawal

Rozpiska przeciwnika

Ostatnia bitwa - przyszło mi ją stoczyć z amerykańskimi spadochroniarzami na pięknie wymodelowanym stole (nie to, że poprzednie były jakieś nie takie - ale ten był super - jak znajdę jakieś zdjęcie i zgodę to wrzucę później). Miałem niezły plan zakładający że skoncentrowanym ogniem Shermanów na dalekim zasięgu zniszczę najpierw 2 Firefly'e a potem zajmę się piechotą ...

Niestety plan miał dwa słabe punkty:
- pierwszy, z którego nie zdawałem sobie sprawy - że czołgi na początku gry też są Gone to Ground i w efekcie trafienie ich jest spoza 16" niemożliwe
- drugi, z którego sprawę sobie zdawałem, ale nie doceniałem - że artyleria amerykańska jest znacznie lepsza niż moje 25-funtówki.

W efekcie dostałem łupnia od artylerii, niczego nie robiąc przeciwnikowi. Potem wyszły jeszcze działa ppanc z zasadzki niszcząc kilka kolejnych czołgów i pluton zwiadu ze Staghoundami. Potem zmodyfikowałem plan i resztę czołgów puściłem lasem, gdzie były bezpieczne ale było za późno i za mało czołgów by zrobić krzywdę.

W końcówce gry Carriery przeprowadziły udany rajd niszcząc szczęśliwie ostrzałem i szarżą chyba 3 albo 4 działa, Jednak było już zdecydowanie za mało czasu i jednostek by wykopać piechotę ze znaczników celu. Ostatnie desperackie próby doprowadziły tylko do kolejnych strat i w efekcie utaty więcej niż połowy plutonów. A ponieważ wcześniej w wyniku dwóch nieudanych testów morale plutonów, na których próbowałem zrobić przerzuty - zarówno dowódca kompanii jak i jego zastępca uciekli, moi kanadyjscy przyjaciele po prostu hurtem opuścili pole bitwy - wynik bitwy: 17:3 (straty: 62% do 19%)

Przez cały czas gry mój przeciwnik był wyjątkowo wyrozumiały dla mojego mieszania plutonami, zmieniania, przestawiania modeli itd. za co jeszcze raz dziękuję. Dodam również że kolega Ink również może spokojnie potwierdzić że moje kości w dniu dzisiejszym były na mnie obrażone - znów festiwal jedynek i to decydujących momentach ... Ale prawdę mówiąc samych moich błędów wystarczyłoby do przegrania tej bitwy ...

Podsumowanie

Ostatecznie z jedną wygraną zająłem 37 miejsce na 43 uczestników turnieju. Może to nie jest wynik imponujący ale:
- wygrałem pierwszą bitwę turniejową
- zagrałem 5 bitew, czyli więcej niż 1/4 dotychczas rozegranych w ogóle
- poznałem świetnych ludzi i graczy
- wiele się nauczyłem
- mam wreszcie przyzowicie pomalowaną sporą część figurek i przełamałem opór przed malowaniem
- dostałem medal za uczestnictwo ;-)
- swoim uczestnictwem chyba zachęciłem Tomka do wzięcia udziału w kolejnym turnieju 
- a przede wszystkim świetnie się bawiłem 

Chciałbym serdecznie podziękować organizatorowi - Krawatowi - za przygotowanie turnieju, a swoim przeciwnikom za fajne gry i świetną atmosferę w czasie gry. Lajonowi, Ink'owi i Brech'owi w szczególności za mnóstwo udzielonych rad i wyjątkową wyrozumiałość.

Późno już się robi więc nie będę rozwlekał ale podsumowując podsumowanie mogę śmiało stwierdzić, że na bank będę się na turnieje w miarę możliwości wybierał i mam nadzieję, że z czasem wyniki będą lepsze, a ubaw będzie nie mniejszy ...







2 komentarze:

  1. Trzeba przyznać ,że ciężko Ci się grało przeciwko mojej piechocie- pech w kościach- jeszcze nigdy nie widziałem tak słabych rzutów chyba nigdy. Myślę ,że gdybyś znał zasady amerykańskiej artylerii to inaczej byś ustawił czołgi tak żeby pod plackiem znajdowało ich się jak najmniej. Ja mogłem zagrać bardziej zachowawczo żeby ograniczyć straty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wizytę w pamiętniczku ;-), wpis i miłe słowo.

    No kości faktycznie przy okazji następnej Wielkanocy do koszyczka ze święconką muszę wrzucić żeby je wodą święconą potraktowano ;-)

    Co do artylerii - niby zasady znałem, bo mi je jasno wyłożyłeś, ale nie doceniłem ich praktycznego znaczenia. Dodatkowo popełniłem dwa grube błędy przy rozstawieniu - coś mnie zaćmiło i utrwaliłem sobie że grasz Trained'owymi wojakami (niby wiedziałem że weterani ale cały czas sobie kalkulowałem w podświadomości jakby to byli trained). A Trainedowa artyleria też jest dużo mniej skuteczna. Dodatkowo zafiksowałem sobie, że czołgi nie mogą być GtG. Przy tych założeniach tak sobie ułożyłem że będę sobie strzelał z conceala z przerzutami i dość szybko przy tej ilości osłabię Twoje skrzydło. Ale nawet przy tych założeniach ustawienie takiej masy pod placek było głupie ...

    Generalnie jednak trzeba było tak jak mówiłeś rozproszyć czołgi po całej planszy i po wystawieniu zasadzki przerzucić wszystko na drugą stronę torów. No cóż - jeszcze wiele muszę się nauczyć.

    OdpowiedzUsuń