poniedziałek, 18 maja 2015

2015-05-17 Wrocław-Głogów 0:3 - Turniej we Wrocławiu

Dziś troszeczkę nietypowy raport bowiem nie tyle z bitwy co z małej kampanii, w której moja kompania piechoty 3 Dywizji Strzelców Karpackich wzięła udział w ramach turnieju we Wrocławiu, który odbył się w dniu dzisiejszym.

Raport jest również nietypowy ze względu na brak zdjęć - tylko podczas pierwszej bitwy kilka tychże zrobiłem ale robione telefonem w pośpiechu nie są warte publikacji - zwłaszcza, że nie za bardzo jestem w stanie je skomentować ... więc może na końcu wrzucę jednym ciągiem jeśli kogoś by interesowały marne fotki ... ;-)

Na początek skład mojej kompanii:

II Korpus Polski

Fearless Veteran
Road to Rome s.115
  • Kompania Piechoty HQ - 2 Rifle (35)
  • Piechoty Platoon - 5 Rifle/MG, PIAT, Light Mortar (170)
  • Piechoty Platoon - 5 Rifle/MG, PIAT, Light Mortar (170)
  • Piechoty Carrier Platoon - 5 Universal Carrier with .50 cal MG, 1 Universal Carrier with PIAT (250)
  • Piechoty Anti-tank Platoon - 6 OQF 6 pdr gun (late) (235)
  • Armoured Platoon (6AD) Confident Veteran - 6 OQF 6 pdr gun (late) (255)
  • Field Battery, Polish Artillery - 4 OQF 25 pdr gun (215)
  • Medium Battery, Polish Artillery - 2 BL 5.5" gun (235)
  • Auster AOP (25)

Bitwa pierwsza

Przeciwnik: Arek "Suzan" - niemiecka kompania czołgów z dywizji Panzer Lehr w składzie: HQ - 2 Pz IV J, dwa plutony po odpowiednio 4 i 3 Pz IV J, pluton piechoty zmotoryzowanej (7 Panzerfaust/MG, Tank hunter i 4 Sd Kfz 250), dwa patrole zwiadu po dwa Sd Kfz 234/2 (Puma) i Sd Kfz 231 (8-rad), dwie baterie po dwa 10.5cm leFH18/40 howitzer, każda z obserwatorem Pz IV J OP. 

Misja: Breakthrough

W obronie wystawiłem obie baterie artylerii, baterię ppanc (w ćwiartce po lewej stronie od strefy bronionej) i pluton piechoty po prawej stronie - na jego granicy. Plan był taki że działa ppanc bronią dział, te okładają przeciwnika, piechota okopuje się w lesie i broni znaczników.

Suzan zostawił w spokoju moje działa i objechał praktycznie wszystkimi czołgami pole bitwy dookoła po drodze nieco przetrzebiając moją piechotę, której jednak udało się wejść do lasu. Jednak skleroza mnie nie opuszczała i zarówno piechota jak i działa się regularnie nie okopywały (z powodu mojej sklerozy, a nie niezdanych testów).

Działa napsuły mu krwi (a właściwie czołgów) zwłaszcza, że ilość wyrzuconych przez niego jedynek i dwójek w różnych konfiguracjach była niewiarygodna - szczytem wszystkiego były dwie jedynki na teście Bogdana przy szarży dwóch samochodów pancernych na moją piechotę - oba ugrzęzły i je potem bezboleśnie piechotą ubiłem.

Moje Carriery postrzelały trochę drugi patrol zwiadu, trochę przetrzebiły artylerię ... przy odrobinie czasu może jeszcze tej artylerii krzywdy by zrobiły ... ale w międzyczasie okazało się, że jednak jeden przetrzebiony pluton piechoty i potem drugi to za mało za mało do obrony - w końcówce co prawda jeszcze rzutem na taśmę dwa razy znacznik celu odbijałem z rąk przeciwnika ale w końcu piechota zmotoryzowana przy wsparciu czołgów wykurzyła moich piechociarzy ostatecznie ze znacznika celu ...

PS. Słusznie mi Suzan przypomniał, że decydujący o zaliczeniu mu zwycięstwa wobec kończącego się czasu było zdanie testu morale na przetrzebionym przez artylerię plutonie zmotoryzowanym - zdał, pozostał na znaczniku celu i wygrał. Na marginesie - po tym festiwalu jedynek jaki mu się zdarzył to zdanie liderki na 4+ należało mu się w 100%. Gdyby go nie zdał to zwycięstwo miałbym ja a w dodatku straciłby dodatkowe 305 pkt więc wynik dość mocno by się zmienił ... i zdecydowanie nie oddawałby tego co się w bitwie działo ...

Wynik bitwy (mimo festiwalu jedynek Suzan'a) - 6:14


Co zrobiłem źle? 
  • chyba źle wystawiłem działa ppanc - wydawało mi się że najpierw będą bronić dział, a potem zdążę ewentualnie przerzucić je w pobliże znacznika celu - trzeba było od razu przegnać je 
  • źle wykorzystałem Carriery - kręciły się w pobliżu czołgów, którym nic zrobić nie mogły a powinny albo skosić artylerię, albo wspomóc obronę znaczników celu przed piechotą zmotoryzowaną
  • generalnie za mało miałem do obrony - dwie baterie dział niby nieźle naparzały ale jednak okazało się że za słabo
  • jakoś nie miałem sensownego pomysłu na wykorzystanie Shermanów - niewiele zdziałały, nawet nie potrafiłem zdjęć pętających się tuż koło moich dział obserwatorów w Pz IV J OP
  • regularnie zapominałem o okopywaniu się 
  • i pewnie jeszcze wiele innych ...

Bitwa druga

Przeciwnik: Marcin "Zielarz" - kanadyjska kompania zwiadu pancernego Confident Trained - Shermany, Craby (?), dwa Stuarty, liczne działa 6pdr, działa 17pdr pod dowództwem majora Davida V. Currie.

Postaram się odtworzyć lub ściągnąć rozpiskę od Marcina  i zamieścić jeśli to się uda.

Misja: Encounter

Marcin pokazał mi że trainedowa pancerka, dobrze prowadzona może stanowić niesamowitą siłę. Szczerze mówiąc nawet się nie zorientowałem kiedy wsiadł mi na kark i moje działa poszły do piachu. Dodatkowo tym razem trochę pecha miałem ja - Major Currie samodzielnie rozwalił mi cały pluton Shermanów, choć one wcześniej powinny zrobić mu z d... jesień średniowiecza, wszystkie rezerwy weszły z opóźnieniem i akurat przeciwnym do potrzebnego narożniku - przez co nie tylko nie udał się plan przemknięcia carrierami do strefy obrony przeciwnika ale również nie udało się obsadzić drugiego znacznika celu moją piechotą. W efekcie ten właśnie nie obsadzony znacznik został zdobyty i bitwa została przegrana.

Wynik bitwy - 6:14


Co zrobiłem źle? 
  • okopałem piechotę przy znacznikach i o ile na początku było to niezłym posunięciem, to w pewnym momencie należało pchnąć ją biegiem do przodu w kierunku dział 6-funtowych 
  • znów generalnie za mało miałem do obrony - dwie baterie dział zajęły dwa sloty i niewiele zostało dla innych - dodatkowo przy tka agresywnym ataku przeciwnika nie zdążyło sobie zbytnio postrzelać ... 
  • regularnie zapominałem o okopywaniu się, wystawiałem się bokiem dział na strzały przeciwnika itp. 
  • i znów pewnie jeszcze wiele innych ...

Bitwa trzecia

Przeciwnik: Maciej "Mac" - amerykański pluton saperów (?) dokładnie nie wiem, ale były to dwa plutony piechoty (baaaardzo duże - po 11 drużyn), bateria jakichś dużych dział - chyba 105mm, pluton 4 Tank Hunterów, jakieś pola minowe, fortyfikacje,

Postaram się odtworzyć lub ściągnąć rozpiskę od Mac'a  i zamieścić jeśli to się uda.

Misja: Hold the Line

Jako atakujący miałem strasznie daleko do strefy rozstawienia przeciwnika - jak się okazało za własnej głupoty po prostu - zamiast rozstawić się 20" od krawędzi wystawiłem się o tych cali 12" - równo dwie tury marszu dział ppanc - i to bez bogowania, którego akurat tutaj miałem dużo 9ale też i testów dużo było).

Maszerowanie piechotą, w szyku paradnym po odkrytym terenie, nie pomogło a tylko pozwoliło ckm-om przeciwnika zrobić sieczkę z jednego plutonu piechoty. Również wystawianie carrierów w odkrytym polu było pomysłem godnym ... politowania. W ogóle jakiś rozkojarzony byłem.

Potem, ponieważ misja ma zasadę Prepared positions, i o właściwy namiar dla dział było trudno (conceal+Gone to grond czyli na 6+) to oczywiście w ogóle mi się namierzyć nie udało.

Generalnie na początku grałem bezładnie, bez pomysłu, bez zastanowienia ... jakiś kryzys intelektualny po prostu. W pewnym momencie przełamałem się i zacząłem grać z sensem i z efektami - Shermany ostrzeliwały to co nie mogło się odgryźć, działa wyszły na pozycję przy jednym znaczniku i szachowały budynki przy których przeciwnik mógłby kontestować znacznik, piechota podeszła bliżej znacznika. Artyleria macała to co można było - po kawałeczku szło do przodu.

Potem Shermany podjechały i skutecznie zaszarżowały na piechotę - tyle że zaszarżowałem jednym czołgiem zamiast trzema - bo dwa strzelały do Tank Hunterów, trzeba się było nie łasić tylko rozwalać jeden po drugim - huntery by poczekały a była okazja wykoszenia kolejnych 4 teamów i bezpiecznego ukrycia czołgów  w lesie - tymczasem nie zniszczyłem ani hunterów, ani piechoty i w kolejnej turze po Shermanach zostały trzy pięknie płonące wraki.

Mecz nam się przeciągał bo obaj jako początkujący co chwila szukaliśmy czegoś w rulebooku, kombinowaliśmy dłużej niż trzeba i w efekcie zabrakło czasu na zakończenie gry. Ponieważ to ja byłem stroną broniącą to wynik bitwy był na moją niekorzyść.

W dodatku na koniec jeszcze Mac wiedząc że nic mu już z mojej strony nie grozi zaczął strzelać i wymiótł mi na koniec trochę piechoty.

W efekcie przegrałem i jeszcze poniosłem spore straty - paradoksalnie w bitwie, w której miałem największe szanse na wygraną zagrałem jak ostatni kołek i przegrałem z najgorszym wynikiem w turnieju

Wynik bitwy - 4:16


Przegrania tej bitwy najbardziej mi żal, bo czuję że akurat tutaj wynik jest efektem moich kolosalnych błędów od samego początku. Kości też nie pomogły, a w dodatku mam wrażenie (być może mylne)  że jeszcze dwie tury i byłbym górą.

Co zrobiłem źle? 
  • wystawienie się w 12" zamiast 20" było wyjątkowym debilizmem - dwie tury w plecy i jeszcze poniesione w tmy czasie straty.
  • jak kretyn w pośpiechu postawiłem pluton piechoty na wprost okna z HMG - trzy trafienia i trzy jedynki na starcie - bolało - nie wiem co bardziej - głupota czy pech
  • tradycyjnie regularnie zapominałem o okopywaniu się, wystawiałem się w otwartym polu na strzały przeciwnika itp. 
  • mając przewagę w postaci Shermanów trzeba było jechać powolutku i wydłubywać z budynków po kolei amerykańską piechotę jeden po drugim, ostrzeliwując z dział tych którzy próbowaliby iść ze wsparciem
  • zamiast wykorzystywać carriery do odgroundowywania strzelałam z nich w dodatku wystawiając na czysty strzał... znów głupota 
  • i znów pewnie jeszcze wiele innych ...

Podsumowanie

W efekcie wynik turnieju 0:3 - debiut pod względem wyniku się nie udał. Co nie znaczy, że zadowolony jestem - trzy gry, dwie z doświadczonymi graczami którzy chętnie dzielili się swoją wiedzą, masa przemyśleń na przyszłość, pomysłów na grę i tworzenie kolejnych rozpisek, poznanych rozwiązań praktycznych - po prostu doświadczenie ...

W sumie dawno nie miałem tak udanego dnia, choć trzy razy został mój polski tyłek skopany ;-) To chyba jakaś forma masochizmu ;-)

W dodatku wszystko w fantastycznej atmosferze - żadnych złośliwości, poganiania, fochów, spinek itd. Po prostu super spędzony czas ...

Żali mi trochę popełnionych wielu oczywistych błędów, które popełniłem, no i może jednak chciałbym nie być ostatnim w turnieju ale i na to przyjdzie czas ... ;-)

Jeszcze raz dziękuję serdecznie przeciwnikom za miłą grę, wyrozumiałość i pomoc, a organizatorom za udostępnienie sali poświęcone niedzielne popołudnie. Na pewno pojawię się jak tylko będzie możliwość ...



Na koniec jeszcze kilka zdjęć - robionych telefonem, w pośpiechu - osoby wrażliwe fotograficznie proszone są o nie zaglądanie do nich ...










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz