Dzisiejszy meczyk to mój mały jubileusz. Otóż jest to moja pięćdziesiąta bitwa we Flames of War ... Kto takie rzeczy liczy zapytacie? Ano ja. Mam takie małe zboczenie że lubię sobie prowadzić różne statystyki i jedną z nich jest lista gier które rozegrałem. Być może nie mam na tej liście zanotowanych pierwszych prób ale trudno nazwać to jakimiś porządniejszymi rozgrywkami.
Prowadzę też inne statystyki - na przykład mam bazę danych modeli zawierającą listę wszystkich posiadanych przeze mnie modeli z opisem stanu, kodem producenta, oceną przydatności, datą zakupu i (zważywszy że małżonka moja tu nie zagląda mogę to zdradzić) również ceną zakupu ;-) Na marginesie czytałem kiedyś taki dowcip - Co to jest koszmar bitewniakowca? Kiedy żona sprzeda jego modele za cenę o jakiej jej mówił ... ;-) Ja tego problemu nie mam, bo małżonka moja wyrozumiała jest i nie pyta mnie o koszty mojego hobby, a ja nie pytam o koszty jej hobby (konie, narty, fotografia, warsztaty wszelakiego typu itd.) ...
Ale wracając do rzeczy - na swoją pięćdziesiątkę przygotowałem kompanię piechoty 1 Korpusu Kanadyjskiego walczącego na froncie włoskim - bo ten obszar jako miejsce starcia wybraliśmy. Mój szanowny przeciwnik i przyjaciel w jednym - Sakwiarz przygotował kompanię zmechanizowaną 26. Panzerdivision opartą na ciężkich czołgach Tygrysach i PzIV/70 wspartą solidną niemiecką dawką piechoty ...
Szczerze mówiąc swoją rozpiskę tworzyłem trochę w pośpiechu i chyba mi nie wyszła - z drugiej strony nie byłaby zła gdyby po drugiej stronie piechota była lub średnie czołgi - ale pancerz 8-9 ... Było po ptakach na wstępie ale ja się nigdy nie poddaję.